czwartek, 9 maja 2013

Pamiętnik Narkomanki

Bo jaki jesteś ty, mój świecie? Niby wszystko takie proste, wszystko ma swoje określone miejsce. Tylko, że ja nic z tego nie rozumiem albo rozumiem, kiedy jest już za późno.
 
Do dupy to wszystko. Kiedyś pójdę na złoty strzał albo się powieszę. I zamkną moje marne zwłoki w białej trumience.
Dlaczego w białej?
 
Idę ulicą – puste miejsca
Płaczę – puste słowa
Wierzę – puste myśli
I na cmentarzu –
puste groby.
 
Jasność bez światła,
Ciemność bez mroku.
Każdy z nas nosi w sobie niespełnioną
miłość.
 
 
Jestem takim malutkim kwiatkiem, wyrwanym z obojętności i wsadzonym w skałę. Nie przyjmę się tutaj. Ale czeka mnie jeszcze słońce, deszcz i gradobicie. A może jakiś wspaniały ptak słoni mnie swoim skrzydłem.
 
 
Na tej drodze to on chyba już jest, prosto do nieba. Bo narkomani mają piekło a ziemi, czyściec przechodzą w momencie śmierci, cała trucizna uwalnia się w ostatnim oddechu. I potem mają swoją wymarzoną, wyczekaną i wyćpaną szczęśliwość.
 
 
Nie ma mnie, boję się.
Zjadam się.
Zabijam się.
Zmartwychwstaję.
 
 
Nie ma koloru, na który reaguję przyjaznym gestem.
 
 
Nie myślę o niczym. Ani o przeszłości, ani o tym, co będzie. Nie myślę nawet o tym, co teraz. Chyba nie dociera do mnie, że mnie zamknęli. Tylko czasami chwyta mnie straszny lęk, boję się panicznie, tylko nie wiem czego. Wtedy wydaje mi się, że zaraz umrę albo zwariuję. Rzeczywistość jest bańką mydlaną. Gdy mocniej odetchnę, wszystko zniknie. Prawdziwą zmorą jest brudna, pokrwawiona strzykawka. To, co po nas zostaje. I jakiś żal w sercach najbliższych. Po wielkiej pustce, jaką im stworzyliśmy.
 
 
 
Czasem tak po prostu nie ma się już siły na nic...Nie ma się z kim gadać...a chociażby nawet  było..to nie ma się ochoty..Nie wiem czemu się tak beznadziejnie czuję..Nie wiem dlaczego...Chciałabym porozmawiać o tym...Ale do cholery..Nie Potrafię...;(